Od klęski do sukcesu.

Awatar użytkownika
pimowo
Ryba
Ryba
Posty: 265
Rejestracja: 4 sierpnia 18, 18:40

Re: Od klęski do sukcesu. Moje pierwsze akwarium.

Postautor: pimowo » 6 września 19, 14:07

Pomysł z samiczkami jest OK, ale jest jedno małe ale... Masz troszkę małe akwarium :(
Samiczki są dużo bardziej ruchliwe niż samczyk. Mam u siebie samczyka i dwie samiczki w akwarium 300l i powiem Ci, że czasami są ostre gonitwy, ale głównie samiczek. Samiec czasami pozwala paniom podpłynąć do siebie, ale przeważnie przegania je ze swojego rewiru.
Moje nowe hobby:
300l Ogólnie misz-masz

Awatar użytkownika
Foxowa
Narybek
Narybek
Posty: 42
Rejestracja: 13 grudnia 17, 08:35

Re: Od klęski do sukcesu. Moje pierwsze akwarium.

Postautor: Foxowa » 6 października 19, 20:07

Pòki co odpuszczam sobie ten pomysł, bo młoda nie namawia to ja też się nie palę.

Szczegòlnie, że trochę miałam co do Jeffreya obawy , bo strasznie był flegmatyczny i zaczęłam się zastanawiać czy aby on zdrowy. W dodatku po zakupie zauważyłam że robią mu się ciemne końcówki płetw i przeraziłam się że coś go łapie i obserwowałam go z przerażeniem.
Ale minęło trochę czasu i nic się nie dzieje, więc chyba jednak taka jego natura.

Obrazek

Ogòlnie sukienka mu zrobiła się ciut pokaźniejsza. Nawet okazało się że pròcz wiszenia w 'krzakach' umie majwstatycznie przepłynąć i usztywnić płetwy. Coraz częsciej widzę jak przegląda się w swoim odbiciu.

Przestał ekscytować się krewetkami, ktòre coraz śmielej wychodzą i się pokazują. Naliczyłam ich 8, w tym są czerwone, ròżowe, niebieska , brazowa, czarna. Młoda jest krewetkami zachwycona.

Skądś wyskoczyło nam też kilka maleńkich gupików i jeden z nich wybarwił się na samca endlera. W sumie cieszę się, bo już tak pusto było. Reszta bez zmian.

Dulka
Narybek
Narybek
Posty: 38
Rejestracja: 2 lutego 19, 15:46

Re: Od klęski do sukcesu. Moje pierwsze akwarium.

Postautor: Dulka » 6 października 19, 20:49

Co do zmiany podłoża to ja mam taką radę - kup w końcu. jak już będziesz je miała to w końcu zmienisz, bo tak to można odkładać w nieskończoność.
I uważałabym na samiczki bojownika. Nawet jeśli zmienisz litraż to o ile nasz Kumpel też jest taką ciapcią, z wyjątkiem polowań na małe zbrojniki :oops: , to samiczki które się nam trafiły to totalna porażka. Dwa diabły w kółko musiałam rozdzielać po wazonach (uprzedzam, zakryte, prostopadłościenne 10l z filtrem), bo na zmianę urządzały na siebie nagonki, dodatkowo atakowały od tyłu otoski, a na danio polowały tak, że pływały z nimi w zębach po całym akwarium jak pies z kością, no i zagryzły jednego kiryska. Bojownik mimo tego nie zwracał na nie uwagi.

Awatar użytkownika
Foxowa
Narybek
Narybek
Posty: 42
Rejestracja: 13 grudnia 17, 08:35

Re: Od klęski do sukcesu. Moje pierwsze akwarium.

Postautor: Foxowa » 22 października 19, 10:28

Teraz mnie znowu powstrzymują krewetki, ktòre gdzieś tam po dnie skaczą. Przy odmulaniu bardzo się o nie denerwuję, choć już stres mniejszy bo zauważyłam, że one szybko skaczą i ewakuują się z miejsca potencjalnego zagrożenia.

Kwestie przemeblowania dalej odkładam,ale kiedyś to ruszy. Muszę tylko wygospodarować czas, bo bez przerwy jestem w biegu i nawet podmiany ostatnio robię ' na siłę'. Może gdxieś na swięta zrobię młodej prezent w postaci odnowienia zbiornika a i będę miała urlop więc się temu oddam. To ma być przyjemne, a pòki co to takie zmuszanie się na zasadzie ' odłożyłam już możliwie daleko i już jest deadline'. Nieraz wracam z pracy po 12 h i moim marzeniem jest spędzenie godziny nad akwarium i doprowadzenie go do porządku. Niestety ze względu na krewetki nikt inn nie chce tego robić, bo wszyscy się boją że je niechcąco zabiją.


Z innymi rybami się nie palę. Wyskoczyło jeszcze z zarośli kilka gupików po naszyh samicach i wròcił motyw endlera więc młodej pasują. Poza tym ona kocha Jeffreja i nie potrzebuje do niego dodatkòw. Szczegòlnie takich które mogą być charakterniejsze od niego i go wyeliminować.

Jakiś czas temu młoda już opłakiwała jego śmierć. I to co gorsze z mojej winy...
Zmieniłam filtr z deszczowni na bąbelki, bo stwierdziłam że jest za małe napowietrzenie i Jeffreyem zaczęło wiuchać na wszystkie strony. Nie wiem dlaczego jest taki slabiutki i pływa tak flegmatycznie ale nie jest w stanie pokonac oporu filtra, ktòry pokonuje narybek gupika...
I pewnego dnia Jeffrey znikł, ale stwierdziłam, że widocznie jest w zaroślach. Cały wieczòr towarzyszyło mi dziwne stukanie szkła o szkło,wiec stwierdziłam, że pewnie grzałka się odczepiła i ruszajaca woda nią uderza. Rano dopiero odkryłam co jest na rzeczy - Jeffrey wpłynął między grzałkę a filtr i szamotał się tam utknąwszy głową w dòł. Inne ryby krążyły wkoło niego wyraźnie chcąc go zjeść a on żałośnie 'sapał' pròbujac wyplynąć na powierzchnię. Przed młoda udałam, że wszystko jest ok ale się przeraziłam nie na żarty. Długo nie mògł dojśc do siebie. Po tym wypadku postanowiłam wrócić do deszczowni.
Przyznam, że dawno się o żadną rybę tak nie trzęsłam jak o tego bojka.

Obrazek

Awatar użytkownika
Foxowa
Narybek
Narybek
Posty: 42
Rejestracja: 13 grudnia 17, 08:35

Re: Od klęski do sukcesu.

Postautor: Foxowa » 18 listopada 19, 11:18

Obrazek

Jeffreyek pobija rekordy obżarstwa. To ten typ ryby , ktòry nażera się przed karmieniem. Nie dokładnie wiem czym, ale ciągle obserwuję jak poleguje w zaroślach i poluje. Jest tak powolny, że ślimak zdążyłby go pożreć, ale to daje mu przewagę - sprawia wrażenie bezpiecznego i spokojnego, nikogo nie goni, nie podgryza, narybek sam wpada mu do paszczy.
I tak przed karmieniem odkrywam, że ryba jest gruba jak balon i trochę wpadam w zakłopotanie, bo ryba nie pogardzi dokładką żarcia choćby już była tak najedzona że zaraz pęknie.

W ostatnim czasie urodziło się kilka " obiadòw" i dzieje się to zawsze kiedy spodziewam się że życie w naszym akwarium " wycisza się". Nawet jeffreyowa selekcja tu nie pomaga, bo zarośla ukrywają malce tak, że po kilku mcach nagle odkrywam nowe ryby.Parę dni temu odkryłam obecność centymetrowych rybek, a i pojawiły się kolejne potencjalne endlery, ktòre się wybarwiają.
Za to krewetki gdzieś przepadły. Jedna czarna ciągle jest na posterunku, czasem przemknie czerwona, ale ogòlnie smętnie w tym temacie.


Jestem dalej w fazie zmian, a raczej planowania zmian.
Niestety gdzie nie szukam żwirku to coś mi nie pasuje- a to nie ten kolor, a to nie ma tylu kg żebym sobie wypełniła tym akwarium , a to cena nie taka jakbym chciała. No i mòj kręgosłup, dla ktòrego 5 kilo ti max.
Miłoby było się wygrzebać wreszcie więc szukam na necie czegoś żeby zamòwić z dostawą. Znów dostałam przysłowiowego motorka w tyłku, bo stwierdziłam że okres świąteczny to doskonała okazja realizacji tych planów. Mam więc zamiar połączyć cele i zrobić młodej prezent w postaci nowego wystroju. Nawet pozwolę jej siąść przed kompem i naklilac co tam tylko będzie chciała (jedynie z czarnego żwirku nie zejdę) żeby się cieszyła, a ja też się będę cieszyć jak mi przywiozą pod drzwi.
Przeszukałam już zooplus, teraz buszuję na akwarystyczny i roślinyakwariowe i coś czuję że jak zacznę to nie skończę. Gdybyście mieli jeszcze jakiś sklep to można polecić ;)

Awatar użytkownika
Foxowa
Narybek
Narybek
Posty: 42
Rejestracja: 13 grudnia 17, 08:35

Re: Od klęski do sukcesu.

Postautor: Foxowa » 20 listopada 19, 17:13

Wędruję po sklepach i napycham koszyk szykując wielką rewolucję a tu takie cos...


Wróciłam z pracy, a dziecko zalane łzami, bo rybka jej umarła. Pytam - ktòra? Jeffrey.
Zamarłam, bo nic nie wròżyło jego końca i dnia wczesniejszego jeszcze było ok. Podchodzę do akwarium i faktycznie. Pod filtrem leży Jeffrey z głową wbitą w żwir, a ogonem weesanym do fitra. Wkoło ciekawskie ryby już zaczynają konsumować jego zwiewne płetwy. Ruszam ręką po szybie i okazuje się że jednak żyje. Ledwo bo ledwo,ale żyje.
Tu dziękuję niebiosom, że domownicy jednak się nie wtryniają i nie stwierdzili, że jak rybka umarła to trzeba ją spuścić w kibelku tylko czekają na mnie.
Młoda ryczy i błaga mnie żebym go ratowała, obiecuje mi oddać wszystkie swoje oszczędności na jego leczenie , krzyczy ' weź go do weterynarza, on go uratuje. On mi nie może umrzeć, bo ja go kocham!'. A ja stoję i patrzę na tą rybę i zastanawiam się co poszło nie tak. Zmieniałam wodę zaledwie parę dni temu, jakoś po weekendzie. Może coś nagmerałam? A może to przez korzeń, ktòry zaczyna bardziej przypominać ziemię niż drewno? A może wpadło tam cholera-wie-co? Może zjechały się parametry ( a paski w koszyku w sklepie internetowym...) ? Zepsuła grzałka? Wlazła jakaś bakreria?
Analizuję na tysiąc sposobów, pezeszukuję net po czym prędko decyduję się na podmianę. Wymieniam 50% wody, ale dalej martwi mnie nieruchomy Jeffrey, ktòry sprawia wrażenie kompletnie bezwładnego. W zależności gdzie popłynie to albo filtr go wciąga albo wiucha nim po całym akwarium a on się temu poddaje. Łapię go w siatkę żeby inne ryby przestały go szykować sobie do spożycia tylko dlatego że się nie broni.
Jeffrey leży w siatce,a ja podmieniam zaczynając wątpić że się to uda. Drugą ręką przeszukuję internet w celu rozpoznania i nic nie znajduję, a raczej znajduję wszystko. Co druga choroba pasuje i nie pasuje - zapalenie labiryntu, posocznica, zatrucie amoniakiem, przekarmienie itd itd. W sumie objawów jako takich nie ma - żadnych plam, podniesionych łusek czy rozdętego brzuszka ( wręcz po ostatnim pożeraniu maluszków tego dnia wygląda dość smukło), oczy normalne, a ryba nie, wygląda na sztywną i bezwładną. Ma problem z dotarciem na powierzchnię żeby zaczerpnąć powietrza, szamocze się w gòrę i w połowie drogi opada na dno jakby mu brakowało sił. Usiłuję naszykować szpitalik, ale wszystko rozkraczyło się w międzyczasie, ratuję się więc znalezioną w necie profilaktyczną kąpielą w CMF. Jeffey zdaje się odżywać. Pomaga mu też niewielki pojemnik ( a dokładnie dno od butelki do ktòrego go odzdzieliłam) , niższy poziom wody powoduje że zaczyna podpływać do powierzchni,a z każdyn ruchem wygląda lepiej. Oddycham z ulgą i wierzę, że może się udać. Jedyne co mnie zastanawia to fakt, że wydaje się z lekka sztywny a taki nigdy nie był. Wygląda trochę jak te bojowniki z książek prężące się do lusterek. Gdybym nie wiedziała, że on od początku pływa ze spuszczonymi płetwami smętnie ciągniętymi za sobą powiedziałabym, że jest ok. Nabieram jednak nadziei, że wróci do siebie. W izolacji wreszcie złapał pion i ożywił się. Kładę się spać dość pòźno, jeszcze o 1.30 zaglądam do niego z lekkim strachem - nachylam się a on podpływa prędko do powierchni widząc moją twarz nad nim. Uśmiecham się że wraca do siebie i pewnie już liczy na żarcie. Stwierdzam, że musi nam się udać, szybka reakcja jest zbliżeniem się do sukesu.

Niestety.
Poranek rozwiewa moje nadzieje. Zaglądam do Jeffreya a na dnie leży sztywno jego trupek z pięknymi zwiewnymi płetwami...

No i nie mamy Jeffreya... ;(

LemonHaze
Narybek
Narybek
Posty: 72
Rejestracja: 17 lipca 19, 10:23

Re: Od klęski do sukcesu.

Postautor: LemonHaze » 21 listopada 19, 15:40

Opowiadanie jak z bajki jakieś normalnie

Awatar użytkownika
Foxowa
Narybek
Narybek
Posty: 42
Rejestracja: 13 grudnia 17, 08:35

Re: Od klęski do sukcesu.

Postautor: Foxowa » 30 listopada 19, 18:39

Szkoda, że z takim zakończeniem :(


Młoda napisała list do mikołaja. I co w nim jest, co by chciała? Nowego Jeffreya. Aż wzruszające.
Poszłam więc do tego samego sklepu gdzie go kupiłam. I znalazłam TAKIEGO SAMEGO. Tylko młodego, jeszcze bez takich długich weloniastych płetw. Ale go nie kupiłam. Ogólnie przejrzałam akwaria i bojowniki przecudne, jak z zagranicznych fot, ale coś z nimi nie tak. Albo leżały po filtrach, albo się dziwnie unosiły (biały pływał głową w dół), jeden miał jakby dziurę w głowie :O
O nigdy, choćby nie wiem co nie kupię takiego. Za duża loteria, a dziecko potem rozpacza jeszcze długo.


Za to przyniosłam młodej trochę gadżetów. Kupiłam nowy odmulacz, najtańszy za 7 zł i po wypróboaniu jestem zadowolona z zakupu. Rybkom kupiłam nowe żarełko robaczkowe. I coś czego od dawna szukałam - czyścik magnetyczny.
Tym czyścikiem zrobiłam furrorrę i dzięki niemu mam najczystsze szyby od początku akwa. Każdy kto przyjdzie od razu łapie za klipsik i jeździ po szybie :D a młoda oszalała na punkcie tego gadżetu i pierwsze jak wstaje to czyści szyby. Tego jeszcze nie było. Nawet niezły ten czyścik i daje radę na szybie panoramicznej.


Jeszcze tylko kamyczki (albo nawet piasek) i nowe rośliny, remoncik i będę zadowolona. Tylko póki napchałam tak koszyk w intern etowym sklepie, że szukam w rodzinie sponsora. Liczyłam na dziadków, że młodej zrobią prezent pod choinkę, ale wolą dołożyć 3 stówy i kupić tableta. A roślinek nie ma komu kupować.

Awatar użytkownika
Anka cyganka
Akwarysta
Akwarysta
Posty: 742
Rejestracja: 4 października 16, 21:32

Re: Od klęski do sukcesu.

Postautor: Anka cyganka » 1 grudnia 19, 21:24

Roślinę możesz poszukać na olx z przycinki

Awatar użytkownika
Foxowa
Narybek
Narybek
Posty: 42
Rejestracja: 13 grudnia 17, 08:35

Re: Od klęski do sukcesu.

Postautor: Foxowa » 4 grudnia 19, 14:30

Właśnie rozglądam się za ofertą ale niestety nie działa to tak,że sà kiedy ja chcę ;) Nawet wydaje mi się, że odwrotnie.
A jak już się trafi ktoś kto ma to ma to samo co ja.

Młoda po stracie Jeffreya dalej rozpacza, ale pocieszyła ją obecność nowego samca gupika z naszego miotu. Wybrawia się dość ciekawie i co fajniejsze to idzie w stronę pawiego oczka.
Drugą radością Młodej są Krewety.
Obrazek

Obrazek
Obrazek

Obrazek
Odkąd zlikwidowalam korzeń pokazujà się w grupach. Nowe jedzonko, które kupiłam przypadło im do gustu chyba bardziej niż rybom. Od razu jak nasypię to pędzą do powierzchni i pochłaniają co tylko złapią. Liderką jest zdecydowanie czarna. Jest tez największa i najodważniejsza.
Mnie też się krewetki spodobały i w nowym wystroju chce uwzględnić dla nich parę kryjówek. Fajnie by było mieć ich wiecej. Są jakies sposoby żeby pomóc im się rozmnožyć?

slec21
Ikra
Ikra
Posty: 1
Rejestracja: 29 lipca 20, 13:22

Re: Od klęski do sukcesu.

Postautor: slec21 » 29 lipca 20, 13:40

Wiem że odkopuje, ale co mi tam. Bojowniki ze sklepów trzymane w kubkach albo akwariach zbiorczych są zazwyczaj apatyczne (zniszczona psychika zwierzęcia) Zdrowy bojownik powinien być ruchliwy, do tego trzeba pilnować aby nie musiał rywalizować z innymi rybami o pokarm.
Krewetki nie wiem gdzie się podziały aczkolwiek się domyślam jako że miałaś je wraz z bojownikiem ;)

Do tego bojowniki bardzo nie lubią silnego przepływu wody zwłaszcza odmiany "long taill" jako że długie płetwy utrudniają im plywanie.

Bojowniki lubią płytkie zbiorniki najlepiej około 30cm.
Zdrowy bojownik powinien sam co jakiś czas napinać płetwy.
Dla początkujących akwarystów najlepiej kupić odmianę HMPK tak zwany "plakat"
Bojownik długo na samych płatkach i mrożonkach nie pociągnie. Pamiętaj że bojownik to drapieżnik.
W zbiorniku 50l powinnaś mieć bardzo wydajny filtr zaś podmiany wody co tydzień destabilizują równowagę w zbiorniku, powinny być dużo rzadsze.
Gupiki to bardzo słaby wybór dla początkujących właśnie że względu na mnożenie się.
To tak na szybko ;)

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 40 gości